Powiem tak. Mam wolne
Co prawda tylko do wtorku, w środę muszę iść do pracy, ale i tak jestem szczęśliwa
Po tym co przeżyłam w tym tygodniu, nic już nie będzie takie samo
Ale na szczęście powoli zbliżam się do zakończenia wszystkiego, co mnie tak ostatnio absorbuje i jeżeli nic nowego mi nie wlepią, to może znów będę cieszyć się nicnierobieniem
Pochwalę się tylko, bo sama jestem z siebie dumna jak nie wiem co, że dokonałam rzeczy niemalże niemożliwej
Załatwiłam podpisanie umowy (potrzebna była do organizacji imprezy) w ciągu niespełna dwóch dni roboczych (w czwartek rano dostałam umowę, prawnik ją obejrzał, po zaakceptowaniu jego uwag przez drugą stronę zaparafował ją (a dodam, że kancelaria, która nas obsługuje jest w innym miejscu Krk, więc musiał specjalnie przyjechać), potem musiałam ściągnąć mojego szefa, żeby ją podpisał (to było chyba najtrudniejsze), potem musiałam ją wysłać do centrali, a potem, w piątek około południa wróciła do mnie. Normalnie jestem genialna
I dla całości obrazu - te czynności trwają u mnie zazwyczaj ponad tydzień. Zazwyczaj - bo przeważnie dłużej
Ps a z ta kawą to było tak - zrobiłam sobie kawę w ekspresie i nie wzięłam jej stamtąd. Znaczy wzięłam, ale dopiero jak chciałam przed wyjściem do domu umyć kubek