Dziś o montażu kaloryfera, poszukiwaniu męża, Grzesiu spod sklepu oraz o malowaniu balustrady. Zapraszam.
RUROLOG I KALORYFER
W życiu każdego Prawdziwego Samca zdarza się, że jak wszystko jest ok, to i tak będzie zaraz do dupy. Musi, ale to MUSI się sprawdzić raz na jakiś czas teoria przekształcenia się z kupy szczęścia w samą kupę...
Złośliwy los nieustannie rzuca nam pod nogi kłody, sidła, a czasem nawet wielbłądzie gówno dla urozmaicenia cierpień.
Wtorek. Mam urlop pożytkowany na remont, bo oczywiście urlop spędzany na wypoczynku jest zbyt dużym luksusem jak na mój nędzny byt. Godzina 14 - posilam się kawą obserwując postawioną, piękną szafę. Lekko licząc - do środka wejdą cztery kochanki, piąta gruba, jest też lecąca przez środek rura na której da się tańczyć. Miziam delikatnie ściereczką miejsce, gdzie za kilka godzin spocznie torba z aparatem, gdzie namiot złoży swe ciało, gdzie będę mógł układać swoją radosną twórczość koszulkową. Poezja!
Żeby było lepiej, już za godzinkę wpadnie tu sympatyczny Rurolog, aby przełożyć mi kaloryfery, a wtedy zamknie się kolejny etap remontu. Swoisty kamień milowy oddzielający uzależnienia postępu prac od firm zewnętrznych. Ha! Ależ będzie pięknie!
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą