Karczochy to bardzo fajne warzywo. Kłuje jak kaktus i zostawia czarne łapska, ale nadaje się doskonale do wielu dań, czy sałatek, a przy tym świetnie działa na wątrobę, co w tych czasach jest dość dużym plusem
Wiem, że akurat karczoch nie jest typowo polskim, zimowym warzywem, ale może akurat komuś sie trafi. Jeśli trafi się świeży, to dla niego są te wszystkie obrazki, jeśli trafi się mrożona paczka, temu zostanie zaoszczędzone 20 minut życia, mniej więcej
Dwie małe porady: karczochy sprzedaje się na sztuki, kto chciałby sprzedawać na kg, tego lepiej omijać. Wybierając karczochy zwracajmy uwagę przede wszystkim na jędrność pąka, jak i jego kolor. Czarne przebarwienia niezbyt dobrze rokują.
Moje karczochy były już lekko przywiędłe, ale nadal bardzo dobrze się nadawały do z(a)gotowanego im losu.
Do risotta na 4 osoby będziemy potrzebować:
- trzech, czterech karczochów
- dwóch, trzech szalotek
- oliwy ev, nie żałując, bardziej 1/3 szklanki, niż dwie łyżki promowane w większości przepisów
- ok 400-500g ryżu parboiled, do risotto, dale nam największy margines błedu przy czasie gotowania, ale jeśli jesteśmy asy w ryżowe klocki, to możemy wybrać arborio, vialone, lub inny risottowy typ. Mocno unikałabym orientalnych odmian.
- 1l rosołu, jeśli robimy z kostki (ja używam wołowej), to pamietajmy, że ostateczny poziom osolenia będzie taki, jak ten rosołu. Chyba, że chce nam się bawić w dosalanie i dopieprzanie, wtedy możemy i jedną wrzucić na litr.
- parmezan, ile lubimy
- speck, czyli szynka tyrolska, ze trzy cienkie plasterki, ten, co go dziś nie dowieźli, ewentualnie jakaś inna szynka typu surowego, w stylu parmeńskiej
- siekana pietruszka
- sól
- pieprz
- łyżka masła
- sok z połowy cytryny do zakwaszenia wody do karczochów
I to by było chyba na tyle...
Karczochów miałam sześć, lekko podwiędłych, bo czekałam na dzisiejszą domową dostawę, żeby mi ten speck przywieźli, nie doczekałam sie przed obiadem, więc zaczęłam przygotowania:
Karczochy mają mnóstwo odpadów, zaczynamy od oderwania zewnętrznych płatkoliści, dopóki zieleń w dolnej części nie ustąpi złocistości, szykujemy miskę z zakwaszoną cytryną wodą, inaczej błyskawicznie zczernieją:
Tak obrane tulipanki okrajamy z ok 1/3 górnej części, jak i z łodygi (której nie wyrzucamy jeszcze):
Serca karczochów dodatkowo okrajamy w dolnej części, tak:
Przekrajamy na pół, jeśli karczoch jest ładny, nie potrzebuje dodatkowego okrajania, wrzucamy do zakwaszonej wody:
Często jednak ma tak ostre końce na końcówkach płatków przy prawej strzałce, które wyczujemy palcem, jak i "bródkę" z włoska przy lewej. Wtedy wykrawamy, starając się wykroić tylko niepotrzebne rzeczy (tu bródka niewielka, mozna taką zostawić, ale czasem całkiem długie kudełki tam siedzą):
Zostały nam jeszcze łodygi, te odcinamy na wysokości nie wyższej niż 10cm od pąka, obieramy z zewnętrznych włókien, wrzucamy i je do kwaśnej wody:
Przygotowaliśmy karczochy, ocieramy pot z czoła, połówką wyciśniętej cytryny staramy się wybielić czarne łapska, wrzeszczymy, kiedy sok dezynfekuje nam pokłucia, ocieramy pot z czoła i zabieramy się za właściwe risotto.
Ci, którzy maja mrożoną paczkę śmieją się nam prosto w czambur i zaczynaja stąd:
Siekamy szalotkę na drobniutką kostkę, nareszcie płaczemy wszyscy bez wyjątku. Serca karczocha na plasterki, łodygi w kostkę. Ale radzę kroić karczocha dopiero wtedy, gdy juz jesteśmy przygotowani do dalszych etapów, czyli serca teraz, ale nóżki jeszcze niech się moczą:
Na kilka łyżek oliwy wrzucamy jedną czwartą posiekanej szalotki, posiekane serca karczochów, solimy, pieprzymy, przykrywamy i dusimy ok 15 minut, ewentualnie podlewając wodą, gdyby się wysuszyło za bardzo. W międzyczasie stawiamy na ogniu rosół vel wodę z kostką, czy też dwiema.
Kroimy na dość małe kwadraciki speck, czy inną szynkę, wrzucamy na sucho na patelenkę, podsmażamy na chrupiąco.
*foty brak, bo speck nie dotarł na czas*
Po kwadransie, kiedy karczochy i speck już mamy gotowe, a rosół się gotuje, stawiamy na ogień szerszy gar, do którego wlewamy oliwę i wkładamy kawalek masła masła (nie ebenezerujmy, risotto to nie jest danie dietetyczne, kilka kalorii w tę, czy w drugą stronę nie zrobi różnicy naszemu doopsku, a na widelcu i smakowo owszem), po czem na rozgrzany niezbyt mocno tłuszcz wrzucamy resztę szalotki i posiekane w kosteczkę łodygi karczochów. Kiedy się sklaruje szalotka, wrzucamy ryż, jak to zwykle przy risotto bywa podsmażamy mieszając do przezroczystości, po czym zmniejszamy mocno ogień i zaczynamy podlewać gorącym rosołem po chochli, max po dwie. Pod przykrywką, mieszając często. Następny rosół dodajemy, kiedy poprzedni już wchłonął, czyli kiedy ryż jest dość gęsty, ale jeszcze nie zaczął się przypalać.
W połowie gotowania wrzucamy i serca karczochów. Niech mają nauczkę za całe cierpienie, które nam zadały:
Podlewamy rosołem do wymarzonej konsystencji ryżu, na sam koniec wyłączamy gaz, zalewamy ostatnia chochlą rosołu, posypujemy tartym parmezanem, wrzucamy kawalątek masła masła, wsypujemy wysuszony na patelence speck, dodajemy pietruszki, mieszamy, przykrywamy i zostawiamy 5 minut do "dojrzenia". Serwujemy:
Bonusik:
Karczochów było sześć, a miałam jeszcze jajka i parmezan(na zdjęciu porcja całkowita parmezanu, i do risotto, i do torcika)
to zrobiłam torcik jajeczny. Ukradłam łyżeczkę szalotki z porcji na risotto, poddusiłam dwa pozostałe karczochy, jak do risotto, tyle że podduszone juz do miękkości zalałam roztrzepanym z solą, pieprzem i parmezanem jajkiem. Na małym ogniu i pod przykryciem ścięłam jajko, torcik był gotowy. Karczoch doskonale łączy sie z jajkiem, chyba nawet lepiej, niz szparag. Zjedliśmy na zimno na kolację:
Dziś w tv John Wick, potem Constantine. Radość dla oczu, obierałabym jak karczoszka: niby duża robota, w sumie, to wcale nie, a warto
Wiem, że akurat karczoch nie jest typowo polskim, zimowym warzywem, ale może akurat komuś sie trafi. Jeśli trafi się świeży, to dla niego są te wszystkie obrazki, jeśli trafi się mrożona paczka, temu zostanie zaoszczędzone 20 minut życia, mniej więcej
Dwie małe porady: karczochy sprzedaje się na sztuki, kto chciałby sprzedawać na kg, tego lepiej omijać. Wybierając karczochy zwracajmy uwagę przede wszystkim na jędrność pąka, jak i jego kolor. Czarne przebarwienia niezbyt dobrze rokują.
Moje karczochy były już lekko przywiędłe, ale nadal bardzo dobrze się nadawały do z(a)gotowanego im losu.
Do risotta na 4 osoby będziemy potrzebować:
- trzech, czterech karczochów
- dwóch, trzech szalotek
- oliwy ev, nie żałując, bardziej 1/3 szklanki, niż dwie łyżki promowane w większości przepisów
- ok 400-500g ryżu parboiled, do risotto, dale nam największy margines błedu przy czasie gotowania, ale jeśli jesteśmy asy w ryżowe klocki, to możemy wybrać arborio, vialone, lub inny risottowy typ. Mocno unikałabym orientalnych odmian.
- 1l rosołu, jeśli robimy z kostki (ja używam wołowej), to pamietajmy, że ostateczny poziom osolenia będzie taki, jak ten rosołu. Chyba, że chce nam się bawić w dosalanie i dopieprzanie, wtedy możemy i jedną wrzucić na litr.
- parmezan, ile lubimy
- speck, czyli szynka tyrolska, ze trzy cienkie plasterki, ten, co go dziś nie dowieźli, ewentualnie jakaś inna szynka typu surowego, w stylu parmeńskiej
- siekana pietruszka
- sól
- pieprz
- łyżka masła
- sok z połowy cytryny do zakwaszenia wody do karczochów
I to by było chyba na tyle...
Karczochów miałam sześć, lekko podwiędłych, bo czekałam na dzisiejszą domową dostawę, żeby mi ten speck przywieźli, nie doczekałam sie przed obiadem, więc zaczęłam przygotowania:
Karczochy mają mnóstwo odpadów, zaczynamy od oderwania zewnętrznych płatkoliści, dopóki zieleń w dolnej części nie ustąpi złocistości, szykujemy miskę z zakwaszoną cytryną wodą, inaczej błyskawicznie zczernieją:
Tak obrane tulipanki okrajamy z ok 1/3 górnej części, jak i z łodygi (której nie wyrzucamy jeszcze):
Serca karczochów dodatkowo okrajamy w dolnej części, tak:
Przekrajamy na pół, jeśli karczoch jest ładny, nie potrzebuje dodatkowego okrajania, wrzucamy do zakwaszonej wody:
Często jednak ma tak ostre końce na końcówkach płatków przy prawej strzałce, które wyczujemy palcem, jak i "bródkę" z włoska przy lewej. Wtedy wykrawamy, starając się wykroić tylko niepotrzebne rzeczy (tu bródka niewielka, mozna taką zostawić, ale czasem całkiem długie kudełki tam siedzą):
Zostały nam jeszcze łodygi, te odcinamy na wysokości nie wyższej niż 10cm od pąka, obieramy z zewnętrznych włókien, wrzucamy i je do kwaśnej wody:
Przygotowaliśmy karczochy, ocieramy pot z czoła, połówką wyciśniętej cytryny staramy się wybielić czarne łapska, wrzeszczymy, kiedy sok dezynfekuje nam pokłucia, ocieramy pot z czoła i zabieramy się za właściwe risotto.
Ci, którzy maja mrożoną paczkę śmieją się nam prosto w czambur i zaczynaja stąd:
Siekamy szalotkę na drobniutką kostkę, nareszcie płaczemy wszyscy bez wyjątku. Serca karczocha na plasterki, łodygi w kostkę. Ale radzę kroić karczocha dopiero wtedy, gdy juz jesteśmy przygotowani do dalszych etapów, czyli serca teraz, ale nóżki jeszcze niech się moczą:
Na kilka łyżek oliwy wrzucamy jedną czwartą posiekanej szalotki, posiekane serca karczochów, solimy, pieprzymy, przykrywamy i dusimy ok 15 minut, ewentualnie podlewając wodą, gdyby się wysuszyło za bardzo. W międzyczasie stawiamy na ogniu rosół vel wodę z kostką, czy też dwiema.
Kroimy na dość małe kwadraciki speck, czy inną szynkę, wrzucamy na sucho na patelenkę, podsmażamy na chrupiąco.
*foty brak, bo speck nie dotarł na czas*
Po kwadransie, kiedy karczochy i speck już mamy gotowe, a rosół się gotuje, stawiamy na ogień szerszy gar, do którego wlewamy oliwę i wkładamy kawalek masła masła (nie ebenezerujmy, risotto to nie jest danie dietetyczne, kilka kalorii w tę, czy w drugą stronę nie zrobi różnicy naszemu doopsku, a na widelcu i smakowo owszem), po czem na rozgrzany niezbyt mocno tłuszcz wrzucamy resztę szalotki i posiekane w kosteczkę łodygi karczochów. Kiedy się sklaruje szalotka, wrzucamy ryż, jak to zwykle przy risotto bywa podsmażamy mieszając do przezroczystości, po czym zmniejszamy mocno ogień i zaczynamy podlewać gorącym rosołem po chochli, max po dwie. Pod przykrywką, mieszając często. Następny rosół dodajemy, kiedy poprzedni już wchłonął, czyli kiedy ryż jest dość gęsty, ale jeszcze nie zaczął się przypalać.
W połowie gotowania wrzucamy i serca karczochów. Niech mają nauczkę za całe cierpienie, które nam zadały:
Podlewamy rosołem do wymarzonej konsystencji ryżu, na sam koniec wyłączamy gaz, zalewamy ostatnia chochlą rosołu, posypujemy tartym parmezanem, wrzucamy kawalątek masła masła, wsypujemy wysuszony na patelence speck, dodajemy pietruszki, mieszamy, przykrywamy i zostawiamy 5 minut do "dojrzenia". Serwujemy:
Bonusik:
Karczochów było sześć, a miałam jeszcze jajka i parmezan(na zdjęciu porcja całkowita parmezanu, i do risotto, i do torcika)
to zrobiłam torcik jajeczny. Ukradłam łyżeczkę szalotki z porcji na risotto, poddusiłam dwa pozostałe karczochy, jak do risotto, tyle że podduszone juz do miękkości zalałam roztrzepanym z solą, pieprzem i parmezanem jajkiem. Na małym ogniu i pod przykryciem ścięłam jajko, torcik był gotowy. Karczoch doskonale łączy sie z jajkiem, chyba nawet lepiej, niz szparag. Zjedliśmy na zimno na kolację:
Dziś w tv John Wick, potem Constantine. Radość dla oczu, obierałabym jak karczoszka: niby duża robota, w sumie, to wcale nie, a warto
Ostatnio edytowany:
2020-03-25 23:55:16
--
https://www.facebook.com/lunaefragmenta/?ref=bookmarks