Dziś o wspominkach ciotki z AK, o blondynce w sklepie z antykami, kolejne komplementy Kuby oraz o spełnieniu obywatelskiego obowiązku.
GRUNT TO DOGADAĆ SIĘZdarzenie miało miejsce ładnych parę lat wstecz. Help-desk w firmie, w której teraz pracuję obsługiwał wtedy dyskonty i supermarkety działające w oparciu o program o nazwie "Market". Umożliwiał on obsługę całego sklepu - począwszy od magazynu, poprzez księgowość, na obsłudze kas i innych urządzeń zainstalowanych w sklepie kończąc. Pewnego dnia zadzwoniła Pani informatyk z jednego z dość dużych sklepów, informując o jakimś problemie w systemie. Standardowo pracownik Helpdesku, aby się zdalnie połączyć i móc "pogrzebać" w systemie poprosił, aby wylogowali się wszyscy użytkownicy. Dokładnie mówiąc użył słów: "proszę, żeby wszyscy wyszli z Marketu". Pani informatyk odparła, że chwilę to potrwa. Pracownik HD zaproponował więc, żeby Pani zadzwoniła jak już wszyscy "wyjdą". Potrwało to ładnych parę minut, Pani dzwoni, pan się łączy zdalnie z serwerem, ale widzi, że jacyś użytkownicy są dalej zalogowani w systemie. Nawiązał się dialog:
pracownik HD: - Czy wszyscy "wyszli z Marketu"?
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą