Dziś będzie o pewnych panach z pociągu, którzy pokornie prośbę przyjęli, o flisaku, który o szczycie tłumaczył, o koledze, który w pracy cierpliwość do nowego stracił i o wirtualnych uprawach. Zapraszam.
KULTURA JĘZYKAMoja Ciotka robi w rodzinie za etatową babcię-nianię. Ostatnio dostała polecenie zabrać dwie dziewczynki - córki mojej siostry - pociągiem do Krakowa. Zatem wsiadły do pociągu i jadą. Gdzieś po drodze dosiadło się do nich dwóch gentlemanów wątpliwej jakości - nieco wlani, niezbyt świeżo wyglądający. Panowie wdali się w dialog mocno nasączony łaciną:
- A bo wiesz, k*rwa, jak ostatnio k*rwa z nim gadałem to był taki k*rwa naj*bany, że ja pi*rdolę.
Po kwadransie takiej konwersacji cioteczka straciła cierpliwość:
- Panowie, ja najmocniej przepraszam, ale bardzo proszę, żeby się panowie tak nie wyrażali. No proszę popatrzeć - ja tu z dziećmi jadę, ja bym nie chciała, żeby dzieci czegoś takiego słuchały...
Jeden z panów wprost rozlał się w przeprosinach:
- Ja najmocniej przepraszam, oczywiście, nie będziemy już się tak wyrażać, absolutnie, dzieci nie powinny czegoś takiego słuchać!
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą